
Jest to przyjemność, bez której nie wyobrażam sobie dnia w ogóle. Pijam herbatę przynajmniej cztery razy dziennie. Najczęściej wybieram ziołowe lub owocowe (głównie malina z dziką różą). Z reguły nie pijam czarnej herbaty, jednak gdy jestem w rodzinnym domu, nie mogę się oprzeć sypanej earl grey Tetley’a. Lubię zrobić sobie ten cudowny gorący napój, usiąść na łóżku i w tej danej chwili nie musieć się martwić nawałem pracy.

Bardzo lubię czytać, choć niestety robię to ostatnio za rzadko. Najwięcej książek pochłaniam w okresie wakacyjnym, gdy mogę wyjść sobie do ogrodu, ułożyć się wygodnie na hamaku i oddać się lekturze. Obecnie czytam Assasin’s Creed: Pojednanie Oliviera Bowdena, jednak moja biblioteczka w ciągu ostatniego miesiąca poszerzyła się o trzy nowe książki: Klub Filmowy Meryl Streep M. March, Bycie miłym to przekleństwo J. Marson oraz (kupiona dzisiaj na promocji w Auchan) Zniszcz ten dziennik K. Smith. Jestem bardzo zadowolona z zakupów i mam nadzieję, że uda mi się je przeczytać troszkę wcześniej, niż w lipcu.

Staram się codziennie jeździć na rowerze i zastąpiłam nim komunikację miejską, którą jeżdżę tylko w wyjątkowych przypadkach. Nie zawsze mam na to siłę po dniu pełnym zajęć, jednak dobry trening jest najlepszym sposobem na wyładowanie się i oczyszczeniem umysłu. Jesteś tylko ty, twoje ciało i rower. Nawet pół godziny jazdy potrafi dobrze poprawić humor i dać kopa na następne godziny pracy.

Najczęściej na ten rodzaj przyjemności poświęcam konkretny wieczór. Robię sobie generalny remont – maseczki na twarz i włosy, peelingi, pachnące żele pod prysznic, regulowanie brwi, malowanie paznokci oraz nałożenie olejków i kremu do twarzy. Te dwa ostatnie punktu są uwzględnione w moim codziennym harmonogramie, dzięki czemu wygląd mojej cery znacząco się poprawił. Taka odnowa jest świetnym sposobem, by odpocząć. I wtedy rzeczywiście – zajmujesz się tylko sobą.

Tak, dokładnie. Możliwość zaplanowania następnych dni, spisania całodziennego jadłospisu czy nowych pomysłów na blog działa na mnie bardzo uspokajająco. Mam wtedy poczucie bezpieczeństwa oraz mogę spokojnie poukładać sobie myśli. Bo gwarantuję, że w takie dni w mojej głowie panuje chaos.

W notatniku Zołzy zapisuję teksty piosenek, ciekawe wiersze czy cytaty oraz opisuję wydarzenia z mojego życia (np. relacje z wycieczek czy wypadów do kina). Wklejam tam również różne rysunki, które najczęściej powstają podczas zajęć. Poświęcenie tej czynności nawet piętnastu minut poprawia mi humor.

Rozmowa. Kontakt z bliskim Ci człowiekiem potrafi skutecznie podnieść na duchu. Możliwość wyrzucenia wszystkiego z siebie chłopakowi, przyjaciółce czy członkowi rodziny może uzmysłowić Ci, że nie jest tak źle, jak Ci się wydaje. Czasami potrzebuję porozmawiać z kimś, kto spojrzy na sprawę obiektywnie i wtedy zawsze dzwonię do domu. Fanem rozmów telefonicznych nie jestem, jednak stałymi moimi rozmówczyniami są moja siostra i mama. Wysłuchają, pocieszą, a gdy trzeba, to dadzą mentalnego kopa i powiedzą, bym się nad sobą nie rozczulała, tylko brała się do roboty. Pomaga.